Do napisania artykułu skłonił mnie jeden z blogerów książkowych, który był dumny z tego, że recenzuje książki wydane nawet trzy miesiące temu, a nie goni za nowościami, tak jak większość twórców internetowych. Czy o książce opublikowanej kwartał temu możemy powiedzieć, że jest już „stara”? Jakie konsekwencje wynikają z pogoni za nowościami? Jak odnaleźć złoty środek?
Czym jest „nowość”?
Według słownika PWN definicja nowości brzmi «to, co jest nowe». Okazuje się jednak, że słowo „nowe” nie jest zbyt precyzyjne. Postanawiając zgłębić ten temat, podzieliłem świat na dwie części. Po jednej stronie znajdują się blogerzy książkowi, po drugiej czytelnicy nie prowadzący blogów. Obu grupom zadałem to samo pytanie: Kiedy „nowość” przestaje być nowością. Odpowiedzi pomiędzy grupami nie były zgodne. Blogerzy (46 ankietowanych) najczęściej wskazywali, że po upłynięciu od dwóch miesięcy do roku dana książka nie należy już do nowości. Natomiast czytelnicy, którzy nie są twórcami blogów (149 ankietowanych), w większości sądzą, że nowo wydana książka przestaje być nowa po okresie od pół roku, nawet do dwóch lat. Dla blogerów książka starzeje się niemal dwa razy szybciej.
Dwie potężne siły
Obserwując od jakiegoś czasu rynek wydawniczy zauważyłem dwie potężne siły, które intensywnie wspierają rozwój nowości.
Wydawnictwa
Pierwszą i zarazem oczywistą z nich są wydawnictwa. To u nich przychodzi na świat książka. „Wydawnictwa są firmami, które podejmują racjonalne decyzje. Gdyby wydawanie nowości nie przynosiło zysków, nie robiliby tego” – mówi Filip Wojciechowski z Agencji Literackiej GRAAL. Samo stworzenie książki to nie wszystko. Ważna jest popularyzacja nowości. W interesie wydawnictw leży aktywne promowanie nowo wydanych lektur. Liczne bilbordy, plakaty i reklamy internetowe mają jeden cel – skusić czytelnika, by kupił nową książkę. „Od czasów Gutenberga zwiększają się nakłady wydawnicze. Przeprowadzono badanie pokazujące, że w ciągu dwóch tygodni w 2010 roku wydano tyle książek, ile w ciągu dwunastu miesięcy biorąc pod uwagę 1950 rok. To są ogromne ilości” – wyjaśnia Filip Wojciechowski.
Blogi
Drugą, nieskrępowaną siłą są blogi. „Blogerzy książkowi są pod pewnym względem awangardą małej grupy osób, którzy czytają każdego roku wiele książek” – mówi Filip Wojciechowski – „Blogerzy operują w świecie intensywnych czytaczy, a jest to ważna społeczność czytelników mająca wpływ na trendy rynku wydawniczego”. Jakie tendencje kształtują internetowi twórcy? Serwis Influencer.pl opublikował niedawno ranking blogów książkowych. Postanowiłem sprawdzić, jak to jest z nowościami u osób tworzących „najlepsze blogi o książkach”. Zweryfikowałem dziesięć ostatnich recenzji każdego twórcy, który znalazł się na podium. Okazało się, że wszystkie recenzje dotyczyły książek wydanych w ciągu ostatnich dwóch, do maksymalnie czterech miesięcy. Chociaż na większości blogów obecne są głównie nowości, Marcin Wilk z bloga Wyliczanka.eu nie traci optymizmu: „Niektóre blogi nie piszą już tylko i wyłącznie o nowościach. Blogerzy zorientowali się, że wartościową literaturę można znaleźć na przykład na półkach z klasyką”. Z drugiej strony Paula Sieczko, autorka bloga RudeRecenzuje.pl, twierdzi, iż „dobrze, że recenzenci publikują swoje opinie o jeszcze niewydanych lub świeżo wydanych książkach, bo dzięki temu czytelnik może sprawdzić opinie o tym tytule i nie kupować kota w worku”.
Biedne starocie?
O ile nowości mogą liczyć na prężne wsparcie, o tyle istnieje wiele fascynujących starszych książek, które niestety są przysypane przez kurz. „Wydawcy bardzo dużo inwestują w informację, promocję i reklamę nowości. Siłą rzeczy są one bardziej widoczne” – mówi Marcin Wilk. Książki, który wypadły z szufladki „nowości” często skazane są na zapomnienie wobec masowego odbiorcy. Paula Sieczko zauważa, że „księgarnie stacjonarne zawsze bardziej eksponują świeżo wydawane książki. Takimi działaniami oddziałują bezpośrednio na czytelnika, który chętniej kupi coś z wierzchu niż zacznie grzebać w masie książek na regałach”. Aż 77% ankietowanych przez Blog Książkowy osób, które jednoznacznie opowiadają się za swoimi upodobaniami dotyczącymi wieku książki wskazuje, że woli czytać nowo wydane pozycje.
Jak wygląda sytuacja w miejscu, gdzie nie sposób kupić nowości? „Różnica pomiędzy księgarnią a antykwariatem polega na tym, że jeśli wejdzie pan do pierwszej lepszej księgarni, zauważy pan te same książki, jak w każdej innej księgarni. Natomiast antykwariaty oferują często zupełnie odmienne między sobą książki ” – wyjaśnia Grzegorz Żarnecki z antykwariatu Athanor. „Nie dziwię się wydawcom, że tak usilnie promują swój nowy towar. Książka w kontekście promocji stała się takim samym produktem, jak choćby płyn do spryskiwaczy” – podsumowuje. Po zakończeniu rozmowy telefonicznej z właścicielem antykwariatu poczułem smutek, że miejsca oferujące równie wartościowe książki są pod względem promocji poszkodowane.
Co jest na końcu drogi?
Tytuł artykułu zobowiązuje. Trzymając się analogi drogi, za sprawą blogów i wydawnictw przeobraża się ona w istną autostradę. Ciągle jesteśmy bombardowani informacjami o nowych, niezwykłych i wyjątkowych książkach. Co się stanie, gdy nieświadomi zaczniemy gnać z ogromną szybkością, nie próbując nawet szukać zjazdu z owej autostrady? Marcin Wilk twierdzi, że „tracimy pewien horyzont kulturowy. Ludzie czytający jedynie nowości, a nie mający pojęcia o historii, gatunkach, innych autorkach i autorach itd., nie potrafią rozpoznać literackiej wartości – nie mają bowiem kompetencji, by odczytać właściwe konteksty, zorientować się w nawiązaniach itd.”. W porównaniu z nowościami wiele osób wskazało w ankiecie, że starsze książki mają barwniejszy styl, pozwalają oderwać się od problemów współczesności oraz często udzielają odpowiedzi na uniwersalne pytania.
Nowości to zło?
Nie chcę, aby przesłaniem tego artykułu była negacja wartości, które dostarczają nam nowo wydane książki. Ankietowane osoby cenią w nowościach spojrzenie na dzisiejszy świat, bawienie się znanymi schematami oraz świeżość. „Nie wszystkie nowości są złe, tak samo nie wszystkie książki, które przeleżą kilka lat na półce muszą okazać się dobre” – twierdzi Paula Sieczko. Często nowości stanowią również swoistą próbę poszukiwania nowych dróg np. wobec prowadzenia narracji. Mimo że, jak celnie zauważa Marcin Wilk, „nowości rozumiane jako eksperyment nie zawsze się przyjmują”, to samą eksplorację nieznanego można odbierać pozytywnie.
Jednak jest co najmniej jedna grupa osób, które bezpośrednio tracą na zalewaniu rynku nowościami. „Autor, który obecnie próbuje napisać książkę ma spory problem, aby przebić się z nią do szerszej grupy odbiorców. Nawet jeśli książka jest wartościowa. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak ciężko zwrócić uwagę czytelnika przy obecnej konkurencji” – wyjaśnia Filip Wojciechowski.
W poszukiwaniu złotego środka…
Myślę, że gonitwa za nowościami to droga donikąd w przypadku, gdy zupełnie pozbędziemy się ciekawości poznawania nieco starszych książek. W końcu warto kiedyś zjechać z wielopasmowej autostrady i wypróbować mniej uczęszczane, ale równie wartościowe drogi. Jaką strategię wobec nowości przyjęła Paula Sieczko? „Często zwlekam z czytaniem książek, o których jest głośno w okolicach ich premiery, ale tylko dlatego, żeby nie sugerować się niczyim zdaniem, żeby nie budować oczekiwań, których książka ostatecznie może nie spełnić”. Z kolei Marcin Wilk poleca zamienić odwiedzenie księgarni (gdzie dominują nowości) na wycieczkę do antykwariatu czy pobliskiej biblioteki. To właśnie tam możemy znaleźć cenne książkowe perełki. „Twierdzę, że ktoś, kto jest świadomym czytelnikiem, kto naprawdę kocha literaturę, chce ją poznawać – prędzej czy później odłoży jedną czy drugą nowość na bok i sięgnie po Bolesława Prusa czy Virginię Woolf. Albo jeszcze kogoś innego, w zależności od preferencji i zainteresowań. I przekona się wtedy, jak wiele tracił/traciła – goniąc za nowościami” – dodaje na zakończenie Marcin Wilk.
PS: Zachęcam do odwiedzenia bloga Marcina Wilka (Wyliczanka.eu) oraz Pauli Sieczko (RudeRecenzuje.pl).